Polityka zarządzania śmiercią

W czwartek z powodu covid-19 zmarło w Polsce 250 osób, w piątek 152. Od początku pandemii mamy ok. 140 tys. tzw. nadmiarowych zgonów. Według oficjalnych danych od rozpoczęcia kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej zmarło pięć osób. Liczba ta jest kwestionowana. We wrześniu z powodu sepsy zmarła Izabela, której odmówiono przeprowadzenia aborcji mimo odejścia wód płodowych.

Część tych śmierci jest spowodowana nieudolnością i brakiem decyzyjności ekipy rządzącej (przede wszystkim w kontekście „zarządzania” pandemią), cynizmem i prowadzeniem polityki opartej na strachu i kreowaniu wroga (działania władz dotyczące uchodźców i uchodźczyń) oraz ideologicznym zacietrzewieniem (wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej).

„Zarządzenie” pandemią

Obecna sytuacja epidemiologiczna była do przewidzenia. Tymczasem władza po raz kolejny „dała się zaskoczyć”. Nie wprowadzono prawa, które pozwoliłoby pracodawcom sprawdzać, czy ich pracownicy są zaszczepieni, choć mówiono o tym od wakacji. Nie ma rozporządzeń, które uprawniałyby restauratorów, właścicieli hoteli i pensjonatów, właścicieli kin, a także osoby zarządzające szkołami i uczelniami do sprawdzania tzw. paszportów covidowych.Mimo wyjątkowo złej sytuacji pandemicznej w niektórych regionach nie ogłasza się lokalnych lockdownów.

Te działania nie są czymś wyjątkowym, wprowadzają je inne kraje. We Włoszech pracodawcy mają dostęp do informacji o szczepieniach pracowników, wynikach ich testów lub o tym, czy przeszli covid, a gdy pracownik nie przedstawi stosownych zaświadczeń, może zostać wysłany na bezpłatny urlop. We Francji bez okazania paszportu covidowego nie można wejść do restauracji, kina czy centrum handlowego; w Niemczech nie można uczestniczyć w stacjonarnych zajęciach na uczelniach. W niektórych krajach wprowadzono obowiązkowe szczepienia dla wybranych grup zawodowych.

To wszystko bez zasłaniania się nadinterpretacjami dotyczącymi RODO i bez epatowania populistycznie rozumianą wolnością obywatelską. Wprowadzenie w życie tego rodzaju rozwiązań wymaga jednak od rządzących odwagi, zdecydowania i poczucia odpowiedzialności.

Tymczasem minister Adam Niedzielski ogłosił prowadzenie „dolegliwej polityki”, która ma polegać na karaniu za brak maseczki w zamkniętej przestrzeni publicznej, i postraszył, że w centrach handlowych pojawi się policja. Na razie to tyle, jeśli chodzi o zapobieganie rozprzestrzenianiu się czwartej fali.

Dane naukowe, a także obserwacje ze szpitali zajmujących się pacjentami z covidem nie pozostawiają wątpliwości: znacznie częściej ciężko chorują i umierają osoby niezaszczepione. Efekty rządowej kampanii na rzecz szczepień trudno uznać za zadowalające. Zaszczepionych (dwiema lub jedną dawką) jest 54 proc. Polek i Polaków. Średnia dla krajów Unii to prawie 70 proc. Mniejszy procent zaszczepionych jest jedynie na Słowenii, w Bułgarii, Rumunii i Chorwacji. Brak wprowadzanych przez władze obostrzeń dla niezaszczepionych z pewnością nie zmotywuje do szczepień tych osób, które się wahają.

Od początku pandemii zmarło w Polsce ok. 140 tys. osób więcej niż średnio w poprzednich latach (2016-19). Sama liczba 140 tys. jest abstrakcyjna. Trzeba przełożyć ją na jakiś konkret. Ok. 140 tys. mieszkańców i mieszkanek ma Zielona Góra, nieco mniej Rybnik, Ruda Śląska czy Opole. Trochę tak, jakby populacja Zielonej Góry zniknęła w kilka miesięcy.

Śmierć na granicy

Zgodnie z oficjalnymi danymi na granicy polsko-białoruskiej zmarło pięć osób. Wiceburmistrz Michałowa Konrad Sikora mówi o 200. Państwo polskie nie prowadzi żadnych działań, które w sposób skuteczny chroniłyby zdrowie i życie uchodźców i uchodźczyń przebywających w rejonie granicy. Trudno za takie działanie uznać propagandową akcję polegającą na wysyłaniu na Białoruś ciężarówek z pomocą humanitarną. Ciężarówki – co oczywiste i do przewidzenia – nie zostały wpuszczone.

Co za to robią rządzący? Wprowadzając stan wyjątkowy w pasie przygranicznym, uniemożliwiają działania organizacji i osób, które chcą pomagać. Parlament uchwala, a prezydent podpisuje niezgodny z konwencją genewską rządowy projekt nowelizacji ustawy o cudzoziemcach, zgodnie z którym zatrzymany cudzoziemiec „niezwłocznie po nielegalnym przekroczeniu granicy zewnętrznej UE postanowieniem komendanta placówki Straży Granicznej będzie zobowiązany do opuszczenia terytorium RP”. Czyli cudzoziemiec zostanie poddany pushbackowi, o czym zdecyduje jeden funkcjonariusz.

Oprócz wywózek Rzeczpospolita buduje na granicy tzw. zaporę. W Ocenie Skutków Regulacji do ustawy o budowie muru oszacowano, że będzie to kosztować „1,5 mld zł na budowę fizycznej bariery oraz 115 mln zł na urządzenia techniczne”. Jesteśmy bogatym państwem, stać nas. Na pomoc uchodźcom nas nie stać.

Śmierć Izabeli

Trzydziestoletnia Izabela zmarła we wrześniu w szpitalu w Pszczynie. Do placówki trafiła w 22. tygodniu ciąży po odejściu wód płodowych. Płód nie miał szans na przeżycie. W SMS-ie do mamy kobieta pisała: „Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć”.

Wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej z października 2020, w którym zaostrzono i tak już restrykcyjne prawo aborcyjne, teoretycznie nie powinien mieć zastosowania w tym przypadku. Zgodnie z prawem aborcja może zostać przeprowadzona ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia kobiety. Jednak po orzeczeniu TK liczba przeprowadzanych legalnych aborcji drastycznie spadła (z 1076 w 2020 do 23 w tym roku), a lekarze przyznają, że przy braku jednoznacznych interpretacji prawa boją się przeprowadzać zabieg nawet w takiej sytuacji, w jakiej była Izabela. Po nagłośnieniu jej śmierci kolejne kobiety opowiadają o swoich doświadczeniach i o tym, że w szpitalach czekano na śmierć płodu, który nie miał szans na przeżycie. To, co wydarzyło się w Pszczynie, nie jest jednostkowym przypadkiem.

Informacja o śmierci Izabeli zbiegła się w czasie z poddaniem pod obrady Sejmu obywatelskiego projektu zaostrzenia prawa aborcyjnego przygotowanego przez Fundację Pro-Prawo do Życia. W projekcie zrównuje się aborcję z zabójstwem i przewiduje za „umyślne przerwanie ciąży” karę pozbawienia wolności od 5 do 25 lat lub dożywocie.

***

Śmierć z powodu pandemii jest nie tylko doświadczeniem indywidualnym, nie jest tylko zdarzeniem, które dotknęło rodzinę i bliskich osoby zmarłej. Ze względu na skalę jest to także doświadczenie istotne dla całego społeczeństwa. Tymczasem śmierć 140 tys. osób, które odeszły bądź bezpośrednio na skutek covid-19, bądź z powodu niewydolności systemu opieki zdrowotnej, nie została w żaden symboliczny sposób upamiętniona, tak jakby była niewidoczna dla instytucji i władz państwa. Jedynie  samorządy podjęły symboliczne działania.

Podobnie ignorowana jest śmierci na granicy. Śmierć Izabeli została skomentowana przez posła Marka Suskiego: „To, że ludzie umierają, to jest biologia, zdarzają się rzeczywiście błędy lekarskie, zdarzają się po prostu osoby chore. Wciąż czasem przy porodach kobiety umierają. To nie jest rzecz, która się nie zdarza, choć nikomu tego nie życzymy, ale z całą pewnością nie ma żadnego związku z jakąkolwiek decyzją Trybunału”.

Rządzący nie chcą widzieć tych śmierci, ale do części z nich przyczynili się swoją polityką.

Fot. Czechy, Zamek Praski, symboliczne upamiętnienie ofiar pandemii. PAP/EPA/Martin Divisek