Podejrzana Matka Polka

W Polsce społeczne postrzeganie matek jest konstruowane w odniesieniu do dwóch kontekstów. Mamy figurę Matki Polki, która poświęca się dla dzieci/rodziny/ojczyzny, trudne sytuacje znosi z pokorą i w milczeniu, bo uznaje, że cierpienie jest „naturalnie” przypisane do macierzyństwa. Jednocześnie wobec matek formułowane są wyjątkowo wysokie społeczne oczekiwania: powinny być silne i samodzielne, zawsze sobie radzić, nawet bez wsparcia ze strony ojca dziecka czy państwa. Takie „matki-siłaczki”. Jeżeli matka nie wpisuje się w te wzory, staje się „matką podejrzaną”. Doskonałym i aktualnym przykładem jest sposób odnoszenia się niektórych przedstawicieli obecnej ekipy rządzącej oraz reprezentantów Kościoła katolickiego do protestujących w Sejmie matek (to kobiety są liderkami tego protestu) osób z niepełnosprawnościami.

Heroiczna Matka Polka

Figura Matki Polki powstała pod koniec XVIII wieku, gdy państwo polskie przestało istnieć, część mężczyzn była zajęta walką o niepodległość, a do obowiązków kobiet dopisano zadanie przekazywania języka, tradycji i kultury polskiej oraz wychowywanie kolejnych pokoleń w duchu patriotyzmu. Na liście powinności Matek Polek znalazły się także zadania bardziej „prozaiczne”: wykonywanie większości prac domowych (nawet jeśli kobieta pracowała zawodowo — co na przykład w okresie PRL było częste) oraz ponoszenie, niemal samodzielnie, odpowiedzialności za wychowywanie dzieci.

Obecnie coraz częściej obowiązki Matki Polki odnoszą się już nawet nie tyle do „poświęcania się”, ile do „męczeństwa” i „heroizmu”. A wszystko to oparte jest na przekonaniu, że cierpienie uszlachetnia. Dwa miesiące temu, na posiedzeniu komisji sprawiedliwości i praw człowieka (zwołanym w trybie pilnym po liście biskupów apelujących o „niezwłoczne podjęcie prac legislacyjnych nad projektem obywatelskim »Zatrzymaj aborcję«”), europoseł Marek Jurek mówił o wypełnieniu „powinności macierzyńskiej”. Jego zdaniem rodzenie, także w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby, jest po prostu wypełnianiem naturalnej kobiecej roli, misji i obowiązku. Nawet jeśli ze względu na stan płodu ma to wymagać od kobiety heroizmu, „powinna się” zdecydować na poród.

W opinii na temat projektu ustawy promowanej przez Kaję Godek dr hab. Marek Dobrowolski (KUL) napisał: „Godząc się na zajście w ciążę, kobieta godzi też się na pewne ograniczenie swej wolności, stosownie do — od wieków przecież niezmiennych — obowiązków wynikających z ciąży, porodu i wychowania dziecka”. Trudno o lepszą ilustrację dla stereotypu heroicznej Matki Polki, która — wypełniając „niezmienne od wieków obowiązki” — dobrowolnie rezygnuje ze swojej wolności.

„Matka-siłaczka”

Gdy Matka Polska wypełni już swoją „powinność macierzyńską”, sprawnie przeistacza się w „matkę-siłaczkę” i musi sobie radzić — jeśli będzie taka potrzeba — bez wsparcia ojca dziecka, a już z pewnością bez wsparcia instytucji państwowych (i potencjalnej polityki społecznej mającej na celu wspieranie rodzin). Sztandarowy projekt rządów „dobrej zmiany”, czyli program 500 plus, który przez samych autorów opisywany był przede wszystkim jako pomysł na zwiększenie dzietności, odwołuje się wyraźnie do polityki pronatalistycznej, a nie społecznej na rzecz rodzin.

Kobietom mówi się: rodźcie dzieci! Co będzie dalej (czy znajdzie się dla nich miejsce w żłobku i przedszkolu, czy będą miały dostęp do sprawnie działającego systemu opieki medycznej, czy – jeśli zajdzie taka konieczność – zadziała system egzekwowania alimentów, czy dostaną wsparcie, jeśli dziecko będzie niepełnosprawne itp.), to jest już mniej istotne. W takich sprawach niech matki same sobie radzą, bo przecież ogólnie wiadomo, że „matka-siłaczka” zawsze da radę.

„Matki podejrzane”…

Matki osób z niepełnosprawnościami, protestujące obecnie w parlamencie, wyłamują się ze stereotypów heroicznej Matki Polki i „matki-siłaczki”. Część polityków z rządzącej ekipy i część przedstawicieli Kościoła katolickiego chce je za to ukarać, stosując kilka strategii piętnowania.

… bo wykorzystują własne dzieci

W wielu wypowiedziach pojawia się element „używania” dzieci do protestu. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek: „Pytanie tylko, czy zdecydowałabym się, żeby do tej walki używać swoich dzieci?”. I szybko odpowiada: „Ja jako matka bym się zastanowiła i pewnie bym tego nie robiła”. W ten sposób pani rzecznik subtelnie poucza protestujące kobiety, przedstawiając się jako osoba, która – po pierwsze — by pomyślała, a po drugie — nie zachowała się tak jak matki w parlamencie.

Marszałek Sejmu Ryszard Terlecki stwierdza: „Myślę z wielkim smutkiem o tym, że ci niepełnosprawni są przez tyle dni w Sejmie, i dziwię się, że można tak bardzo nie mieć serca, żeby ich tu tyle trzymać”. Uderzające w tym zdaniu jest uprzedmiotowienie osób z niepełnosprawnościami („ich tu tyle trzymać”).

O ile marszałek wyraża smutek i się martwi (retoryka troski), o tyle poseł Jacek Żalek bezkompromisowo formułuje oskarżenia, stwierdzając: „I to jest przerażające, jeżeli na oczach opinii całej Polski można traktować dzieci jako zakładnika do realizacji swoich interesów, partykularnych interesów…”. I podkreślając, że protestujący rodzice „jako żywe tarcze traktują swoje dzieci”. Określenie „żywe tarcze” jednoznacznie kojarzy się z barbarzyństwem i z sytuacją konfliktu, najczęściej zbrojnego. Używając go, poseł wyraźnie piętnuje matki.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski apeluje: „Niech te matki się zastanowią, co jest dla nich najważniejsze: czy uzyskać żywą gotówkę — jak to mówią — czy dobro ich dzieci”. (O „żywej gotówce” mówił też arcybiskup Hoser). Przeciwstawienie „żywej gotówki” „dobru własnego dziecka” jest zabiegiem retorycznym wyraźnie nastawionym na krytykę kobiet.

… są potencjalnie niebezpieczne dla swoich dzieci

Wyjątkowo aktywny w wypowiedziach dotyczących protestu poseł Żalek stwierdza: „Po tym jak oni się zachowują, ci opiekunowie w Sejmie, to jestem przekonany, że nie można im dać tej gotówki. (…) A mogą się zdarzyć zwyrodniali rodzice, którzy te dzieci, które nie mają głosu, są zamknięte, nie chodzą do szkoły, nie ma możliwości sprawdzenia, czy te pieniądze zostały wydane na potrzeby tych dzieci, czy zostały po prostu w inny sposób wydatkowane na potrzeby opiekunów”.

Protestujące matki stają się podejrzane, nie wiadomo, jak się zachowują w stosunku do swoich dzieci w — jak mówi poseł — „zaciszu domowym”. Natomiast ich niepełnosprawne dzieci przedstawiane są jako potencjalne i w dodatku „nieme” ofiary. Poseł Żalek podejrzewa, że opiekunowie mogą być dla swoich dzieci niebezpieczni: „Wokandy wydziałów karnych są pełne tego typu spraw, gdzie nie tylko chore dzieci, ale i zdrowe są mordowane w beczkach. (…) Jeżeli można słodkiego bobasa, który jest całkowicie zdrowy, zamordować, i zdarzają się tacy wyrodni rodzice, to niestety pokusa jest dużo silniejsza, bo wpadają ludzie w depresję i nie potrafią sobie poradzić z osobą niepełnosprawną. I dlatego ci rodzice wyrządzają wielką krzywdę tym wszystkim, bo zamykają możliwość prowadzenia dialogu”. „Beczki” nawiązują wprost do sprawy sprzed kilkunastu lat, gdy matka zamordowała piątkę niemowlaków, a zwłoki ukrywała w beczkach po kapuście.

Zdaniem posłanki Bernadety Krynickiej „to nieludzkie i niegodne, że rodzice przetrzymują swoje dzieci”.

… są niemądre i dają sobą manipulować

Abp Henryk Hoser na pytanie Krzysztofa Ziemca: „Tak ksiądz myśli, że panie są wykorzystywane?”, odpowiada: „Nie mogę odsunąć tej myśli od siebie. To jest możliwe”. Ziemiec dopytuje: „A po co?”. Duchowny stwierdza: „No, po to, żeby wpisać się w tę narrację »opozycji totalnej«. To jest nazwa fatalna dla mnie, bo to przypomina wojnę totalną Goebbelsa”.

O — delikatnie mówiąc — nierozsądnych kobietach, które dają sobą manipulować i dają się wykorzystywać, mówi także ks. Isakowicz-Zaleski: „Ten protest jest sprowokowany przez polityków i reżyserowany przez nich”. Zdaniem księdza to posłanka Joanna Izabela Scheuring-Wielgus jest „złym duchem” protestu („Ona z jednej strony jest aborcjonistką i postuluje zabijanie osób niepełnosprawnych, a z drugiej cały czas pilnuje tego protestu”).

… trzeba je ukarać

Poseł Stanisław Pięta już na początku protestu (na Twitterze) zaproponował sposób jego rozwiązania: „Z zachowaniem ostrożności Straż Marszałkowska powinna ich wynieść i przekazać policji”.

***

Niektórzy komentatorzy, odnosząc się do postępowania władz PiS w stosunku do protestujących rodziców osób z niepełnosprawnościami, wyrażają zdziwienie: z jakich powodów rządzący są aż tak bardzo uparci, dlaczego w sposób tak widoczny okazują protestującym pogardę? Mam wrażenie, że nie ma w tym nic zaskakującego. Po prostu protestujące matki, jasno artykułując sprzeciw wobec lekceważenia sytuacji osób niepełnosprawnych przez państwo, zaprzeczają stereotypom heroicznej Matki Polski oraz „matki-siłaczki”, które nigdy się nie buntują, tylko z pokorą wypełniają swoje „powołanie macierzyńskie”, są nieme i heroicznie „niosą swój krzyż”, i które nie proszą, nie żądają wsparcia, tylko same — często rezygnując ze swoich marzeń i potrzeb — starają się zawsze dawać radę.

 

PS. Maj oznacza jubileusz – w tym roku blog PunktS „kończy” 4 lata. Chciałam serdecznie podziękować tym, którzy czytają systematycznie, i tym, którzy sporadycznie odwiedzają tę stronę. Zdaję sobie sprawę, że w internecie jest bardzo dużo treści (a wiele z nich jest ciekawych) i tym bardziej jest mi miło, że mają Państwo czas i ochotę, żeby czytać, a niekiedy także komentować zamieszczane tu wpisy.