Wolność, godność, bezpieczeństwo

Przeciwnicy ogólnopolskiego strajku kobiet starają się zdyskredytować i ośmieszyć akcję, nazywając protestujące kobiety „aborcjonistkami”, feministkami (co ma dla nich jednoznacznie negatywne konotacje), a także – uwaga – lesbijkami. Nie rozumieją lub raczej nie chcą zrozumieć, że kobiety protestują niezależnie od ich opinii na temat aborcji czy podejścia do feminizmu, niezależnie od orientacji seksualnej, niezależnie od tego, czy mają dzieci czy dopiero planują je mieć lub w ogóle mieć ich nie chcą, a nawet niezależnie od tego, czy są wierzące czy nie. Wszystkie te podziały nie mają w tym proteście żadnego znaczenia.

Znany prawicowy publicysta opublikował na Twitterze zdjęcie swojej żony (ubranej w czarny gorset i z uśmiechem spoglądającej w stronę fotografa) z następującym komentarzem: „Pytacie, co na to moja żona? Powiedziała, że przez aborcjonistki i ich głupi #CzarnyProtest chwilowo nie może się tak ubierać:(”*.

Nazywanie strajkujących kobiet „aborcjonistkami” jest prymitywnym sposobem wyśmiania akcji, a przy okazji obrażaniem osób wyrażających sprzeciw. Jest to jednak – łagodnie mówiąc – niemądry zabieg retoryczny, ponieważ protestujące osoby mają różne motywacje i różne opinie dotyczące aborcji. I nawet jeśli deklarują, że same na zabieg nigdy by się nie zdecydowały, to biorą udział lub popierają strajk. Ponieważ tu chodzi o coś więcej niż prawo do aborcji, o – i to będą „duże” słowa, ale czasami trzeba ich użyć – wolność, godność i bezpieczeństwo kobiet.

Kobiety manifestują, ponieważ chcą wyrazić swój sprzeciw wobec działań mających na celu ograniczenie ich wolności i praw, pozbawienie ich możliwości decydowania o sobie i o swojej rodzinie. Zaostrzenie prawa aborcyjnego jest najwyraźniejszym przykładem takiego podejścia, ale niejedynym. Brak finansowania za strony państwa dla procedury in vitro czy próby ograniczania dostępu do antykoncepcji awaryjnej to kolejne działania łamiące reprodukcyjne prawa kobiet i ograniczające wolność.

Kobiety protestują, żeby pokazać sprzeciw wobec brutalnego ingerowania, „wchodzenia z butami” nie tylko do ich sypialni, ale przede wszystkim do ich domów. To jest dla kobiet upokarzające. To jest upokarzające także dla ich mężów czy partnerów. #CzarnyProtest to również walka o godność, o bycie traktowanym przez własne państwo z szacunkiem.

Kobiety strajkują, żeby wyrazić sprzeciw wobec odbierania im poczucia bezpieczeństwa. Na manifestacjach, obok haseł wyrażających złość, obok dowcipnych rymowanek, pojawiają się i takie transparenty: „boję się”. Kobiety planujące dziecko boją się, bo wiedzą, że jeśli cokolwiek pójdzie nie tak (jeśli będą miały problem z zajściem w ciążę, jeśli poronią, jeśli trzeba będzie przeprowadzić badania prenatalne obciążone ryzykiem, jeśli konieczna będzie terapia prenatalna), mogą nie otrzymać pomocy. Kobiety protestują na znak sprzeciwu wobec tego, że postęp w leczeniu bezpłodności, w diagnostyce i terapii prenatalnej zostanie zatrzymany. Co więcej, cofniemy się o kilka lat. Lekarze będą umieli pomóc, ale nie będą mogli tego zrobić.

Odbieranie wolności, godności i bezpieczeństwa rodzi potężny gniew. A gniew to silna motywacja. Zgodnie z wynikami sondażu zrealizowanego przez IPSOS na zlecenie OKO.press 55 proc. kobiet i 44 proc. mężczyzn popiera protest, przeciwnych jest 14 proc. badanych. W innym sondażu IPSOS, także zamówionym przez OKO.press, 47 proc. respondentów opowiedziało się za niezmienianiem obowiązującej ustawy, 37 proc. za liberalizacją prawa, 11 proc. za jego zaostrzeniem. Dodatkowo, jak pokazują badania przeprowadzone przez CBOS wiosną tego roku, 84 proc. ankietowanych było zdania, że aborcja powinna być dopuszczalna w sytuacji, gdy ciąża zagraża życiu matki, 76 proc. – gdy zagraża jej zdrowiu, 74 proc. – gdy jest wynikiem gwałtu. Coś dużo tych „aborcjonistek”, feministek i lesbijek.

*Inny prawicowy dziennikarz posunął się jeszcze dalej, na swoim profilu na FB opublikował wpis: „Dla uczestniczek i uczestników czarnego protestu mam wdzięczne wdzianko na jutro. Ci, co je nosili też uważali, że silniejsi mogą zabijać słabszych…” – zilustrowany grafiką przedstawiającą mundur SS. Po kilku godzinach – i „rozmowie z żoną, (…) i kilkoma innymi osobami, a także modlitwie” – usunął wpis oraz za niego przeprosił, stwierdzając jednocześnie: „Uznanie, że niepełnosprawni mogą być usuwani, niezależnie od tego, jak bardzo szlachetnie by tego nie uzasadniać, odsyła nas do socjaldemokratycznej skandynawskiej eugeniki, ale także do akcji T4. Nie da się uciec przed takim myśleniem”.

PS Tekst został napisany 2.10.